Teoretycznie w dzisiejszych czasach możemy dużo łatwiej zadbać o swoje zdrowie i sylwetkę aniżeli jeszcze kilka lat temu. Dlaczego? Ponieważ uzyskaliśmy nieograniczony dostęp do wiedzy. Bez trudu znajdujemy w Internecie informacje na temat szkodliwości różnych produktów. Dowiadujemy się, co może negatywnie wpływać na nasze zdrowie, a co może je poprawiać ze względu na swoją wysoką zawartość witamin i minerałów. Uczymy się rozsądnie planować swoje diety i dowiadujemy się, które produkty są dla nas dobre, a które niekoniecznie, ale często potem, gdy już przychodzi do samych zakupów, nie wiemy, czy w tych najzwyklejszych i najpopularniejszych dyskontach jesteśmy w ogóle w stanie zdobywać właściwą dla nas żywność. Czy możemy dalej robić zakupy w tych tradycyjnych i tanich marketach, czy jednak powinniśmy zacząć odwiedzać typowy zdrowy sklep, płacąc za zwykłą paczkę makaronu (tyle że w wersji BIO) nawet trzykrotnie więcej? Jak zachować w tym świecie zdrowy rozsądek i odżywiać się racjonalnie, ale jednocześnie na tym nie przepłacać?
Wszyscy mamy tendencję do typowych zachowań „zero-jedynkowych”. Żadne półśrodki dla nas nie istnieją – albo wszystko, albo nic! Tak też często zaczynamy działać w momencie, gdy postanawiamy zdrowo się odżywiać. Nie zadowolimy się w żadnym wypadku wykluczeniem z diety słodyczy i słonych tłustych przekąsek, mimo iż już taka niepozorna drobnostka mogłaby wywołać rewolucyjne zmiany w naszym organizmie. Nie usatysfakcjonuje nas także zamiana wieprzowiny na chudą wołowinę bądź mięso z kurczaka – bo przecież nie mamy tej gwarancji, że jeśli kupimy takie mięsko w dyskoncie, to będzie ono świeże i wartościowe. Od momentu, w którym postanawiamy zrewolucjonizować cały swój dotychczasowy tryb żywienia, mocno koncentrujemy się na wybieraniu jak najlepszych i jak najzdrowszych produktów. Przestajemy ufać zwykłym dyskontom i marketom. Jakoś tak nagle zapominamy, że wcześniej nie mieliśmy żadnych problemów z tym, by kupować w nich wszystkie produkty z zakupowej listy i jeszcze do tego podawać je swoim dzieciom bądź innym członkom rodziny. Chcemy, by jedynym miejscem, w którym zaopatrujemy się w żywność, był ten najlepszy zdrowy sklep, oferujący nam produkty ekologiczne, artykuły bio, a najlepiej jeszcze wszystko to bez glutenu i bez laktozy. Czy jest to mądre postępowanie? No niekoniecznie. Zwłaszcza, jeżeli dla spełniania tych swoich dziwnych zdrowotnych zachcianek musimy obniżyć jakość swojego codziennego życia, bo zaczyna nam brakować funduszy na spełnianie innych potrzeb.
Typowe „zdrowe” produkty są niestety bardzo drogie. Tak naprawdę nie znajdziemy ich wyłącznie w ekologicznych sklepach czy w punktach z żywnością „bio”. Udajmy się w najbliższym czasie do najzwyklejszego dyskontu. Pójdźmy raz jeszcze do takiego marketu, w którym dotychczas robiliśmy każde swoje zakupy. Jeśli dokładnie przejrzymy wszystkie jego działy, na pewno natkniemy się na obszar wypełniony samymi ekologicznymi czy bio produktami. Nie zawsze takie towary tworzą jednak oddzielne partie sklepu. Czasem bowiem wyznacza się dla nich mniejsze strefy w istniejących już działach – np. tuż przy ogromnych koszach wypełnionych zróżnicowanymi warzywami i owocami odnajdujemy kilka dużo mniejszych półek z produktami pochodzącymi z ekologicznych upraw. To, co nas w nich zaskoczy, to na pewno ich cena. Podczas gdy kilogram zwykłych marchewek kosztuje nas zwykle dwa złote, te ekologiczne potrafią kosztować… nawet dziesięć złotych za kilo! Gdybyśmy porównali do siebie dwa koszyki – jeden wypełniony zwykłymi artykułami, a drugi zawierający ich „bio” odpowiedniki – zauważylibyśmy, że różnicy w cenach są naprawdę kolosalne. A czy warto aż tak przepłacać? No niekoniecznie.
Oczywiście od czasu do czasu możemy odwiedzić sobie taki zdrowy sklep czy nawet zrobić w nim małe zakupy, sięgając po ekologiczne mleko, naturalne sery czy mąki bezglutenowe. Na co dzień bazujmy jednak na normalnych produktach, które też nam nie zaszkodzą. Nie przechodźmy z jednej skrajności w drugą.